Archiwum listopad 2007, strona 2


lis 11 2007 poważna rozmowa
Komentarze (1)

po pożądnej rozmowie z panem T. wyjaśniło się wiele wątpliwości.

trzeba mi było dużo usłyszeć, żebym mogła zrozumieć że mój chłopak mnie kocha i jak bardzo jestem mu potrzebna.

ale medal ma dwie strony. powiedzał też,że te wszystkie (moim zdaniem wyimaginowane) rzeczy do których kiedyś doszło, wciągjąc też moją przeszłośc  on będzie pamiętał...

wzajemne miłosne wyzmania i pretesje tak bardzo się mieszają....

i bądź tu mądry!!!! 

a teraz tak słodko śpi... 

wrocia   
lis 10 2007 śpij psiaku
Komentarze (1)

ogonkiem pomachaj do mnie z nieba....

nie potrafię przestać o nim myśleć.  

wiem chociaż że gdy spotkał się z babcią to na pewno się ucieszył...

tęsknię za nim 

wrocia   
lis 10 2007 śpij na zawsze
Komentarze (1)

pan T. poszedł uśpić mojego wiernego towarzysza Atosa. tak będzie lepiej. nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć. już cała spuchłam od płaczu. nie mówmy już o tym.

 

pan T. ma urlop i przyjechał do mnie. pomoże trochę mi się po tym wszystkim otrząsnąć ale też nie będę tu dużo zaglądć, bo pan T. nie wie o istnieniu tego bloga. i niech tak zostanie.

 

a jak ktoś pisze komentarz, czy wpis do księgi gości to nie wyskakuje od razu. dpoiero ja wchodzę i klikam "akceptuj" i dopiero jest.... już rozumiesz Meg? tulę Cię mocno:) 

wrocia   
lis 08 2007 strach
Komentarze (2)

jak większość ludzi w anonimowym blogu chciałabym się pozbyć i wyrzucić z siebie to co najbardziej mnie męczy.

 

mam kilka problemów o których najczęściej wstyd mi mówić. jednym z nich jest strach.

mało kto z moich przyjaciół wie że boję się prawie wszystkiego. boję się ciemności. zawsze i wszędzie. tylko raz nie bałam się chodzić po Gorcach w nocy ale było to spowodowane tym,że podczass marszu się ściemniło i jakoś się z ty oswoiłam.

boję sie burzy. to chyba taki dziecięcy strach, niewiem dlaczego z tego nie wyrosłam... 

boję sie przejeżdzających obok mnie samochodów, powody tego są najróżniejsze...

boję się ciasnych pomieszceń. do takich w których musze schylić głowę mam bardzo duże opory żeby w góle wejść

boję się ludzi. boję sie i reaguję płaczem jak ktoś na mnie krzyczy. ktokolwiek. boję się tłumu i mijających mnie ludzi.

niewiem dlaczego tak jest.

często tu płaczę i też nie wiem dlaczego.

 

 

 

wrocia   
lis 08 2007 ....
Komentarze (0)

chyba mam kryzys. nie poszłam na zajęcia... bo mi się nie chiało.

dlatego wezmę się za opisanie weekendu. byliśmy w Sudetach naszą stałą ekipą. początkowo myślałam że po kłótni z panem T. pojadę sama ale jednak pojechaliśmy razem. i tu dopiero się działo. przez pierwsz dwa dni to po prostu wielka miłość. przytulanki, buziaczki, czółe słówka. sielanka na całego. było tak pięknie. w drugi dzień mieliśmy zdobywać kolejny szczyt. nawet pogoda była w miarę, pomijająć jesienną szarugę. czułam sie słabo. wszyscy moi przyjaciele wiedzą jak to ze mną jest... i w końcu nie weszłam na szyt, wróciłiśmy częscią grupy do ośrodka (jednak A. i M. bohatersko zdobyli szczyt- czego chyba trochę im zazdrszczę). w czwórke -ja, pan T., Meg  i miłość Meg (Dziorek)- zrobiliśmy kolację. bardzo chciałam się wykąpać, a tu jak na złość coś się popsuło i nie było ciepłej wody. powiedziałam panu T. że jestem zmeczona, a on.... się obraził!!! wyobrażacie to sobie?? no i miłośc prysła jak bańka mydlana. skończył sie na tym, że pan T. razem z Dziorkiem schlali sie, aż wstyd na cały ośrodek, bo kąpali się o 2 w tej lodowatej wodzie, głośno komentując. zbyt głośno. po chwili pan T. przyszedł do mnie i powiedział że to dla mnie się wykąpał(!) i był taki skruszony... złość trochę mi przeszła. rano trzeciego dnia wracaliśmy z panem T. na stopa do domu. coś się tam dąsał, ale w końcu doszliśmy do porozumienia. wróciłam do mojego ogromnego miasta studenckiego.

 

wrócę do tej drugiej nocki. dużo mi pan T. powiedzał, tak jak zawsze ma problem z mówieniem tego co  myśli, tak wtedy się otworzył. mówił, że przecież jest nam razem dobrze, że oboje popełniamy błedy i razem się na nich uczymy. 

teaz jestem daleko. pan T. jest w pracy. tesknie za nim, brakuje mi go.

chyba będę zmuszona uśpić mojego psa. nikt o tym jeszcze nie wie. z bólem serca o tym myślę. wczoraj znowu spuchł. zawsze muszę go targać ze sobą. zam go od szczeniaka, przy mnie uczył się jesć, podnosić łapę do sikania, zostawać sam w domu . jest dla mnie jedną z najważniejszych istot na tym świecie. ale on się męczy i ja się męczę. będę płakać tydzień i mi przejdzie. takie niestety jest życie.... 

wrocia