Archiwum listopad 2007


lis 26 2007 kłótnie
Komentarze (0)
odnośnie komentarza:)
Wiem Meg, bez Ciebie bym zginęła. nie bez powodu jesteś jedyną osobą której dałam ten adres:)
kiedy nie ma kłótni jestem dobrej myśli. staram się byc zawsze dobrej myśli.

pomyślałam trochę nad Twoim komentarzem. T. dużo się zmienił od pierwszego spotkania. już chyba wchodzi w fazę... jakby to określić... "przygotowania do dojrzewania":) więc nie ma dramy. coś tam w tej jego główce się kręci... wczoraj balansowanie na ostrzu noża nie zakończyło się kłótnią. i odbieram to jako dobry znak. tyle razy dałam mu szansę, ale on też dał szansę mi. powiedziałam mu o czymś co zrobiłam złego. strawił i chyba wybaczył. bez kłótni!

dobrze wiesz jakie życie jest jałowe w pojedynkę, kto jak kto... Ty wiesz:)

ale jestem wdzięczna że stoisz na straży. znasz mnie chyba zbyt dobrze.

i za to Ci dziękuję!!!
wrocia   
lis 26 2007 inaczej
Komentarze (2)
łatwo jest się nad sobą użalać...
na weekend byłam w domu. spotkałam się z moją przyjaciółką, która spytała się mnie, że skoro mi tak źle z panem T. to po co z nim jestem??
no właśnie...
zawsze marzyłam o rycerzu na białym koniu. Problem w tym, że tacy nie istnieją. Nie ma ludzi bez wad, kompleksów, jakiś sobie tylko znanych zakamarków własnej głowy. Zdarzyło mi się dostać w tyłek od ludzi z różnych powodów.
Mój pan T. pomimo swoich fochów, obrażanek godnych dziecka z pierwszych klas podstawówki, swojej "tajemniczości" ma wiele zalet.
wiem że mnie kocha i że jestem dla niego ważna, jak nie najważniejsza. Jest w stanie wiele dla mnie poświęcić czasu, kilometrów, pieniędzy tylko po to, żeby się ze mną zobaczyć, czasem nawet tylko na chwilę. Zawsze się o mnie martwi. Jak ostatnio zemdlałam i wykluczyłam ciążę, to kazał mi iść do lekarza, żeby zrobić morfologię, ekg i takie tam (jeszcze nie poszłam, bo nigdy nie mam czasu, a wtedy to na pewno spadł mi cukier, bo byłam strasznie głodna i jeszcze musiałam biec na przesiadkę. Wysiłek w połączeniu z hipoglikemią wszystko tłumaczy)
Jak spotyka go lub dowiaduje się czegoś godnego uwagi (wg pana T. oczywiście) to stara się mi to pokazać lub co najmniej opowiedzieć. W każdej wolnej chwili do mnie dzwoni, możemy dosłownie(!) godzinami gadać przez telefon i co ciekawe zawsze jest temat.
T. nigdy się do tego nie przyzna, ale lubi mnie nosić na rękach i wie, że ja też to lubię:)
zawsze o mnie pamięta, jak o coś poproszę to mi to załatwi, nie ważne czy chodzi o zestaw słuchawkowy, ramkę na zdjęcie, program do nauki języka migowego, szczotkę do czyszczenia butów, czy wszelkiego rodzaje środki czystości. Ja staram się odwdzięczyć pożyczając podręczniki do szkoły lub moje medyczne materiały ze studiów. T. lubi się uczyć a wiedzę chłonie jak gąbka. Ma świetną pamięć!
Zawsze jest taki dumny jak mi coś w domu naprawi albo ulepszy.
Nic mnie nie cieszy tak bardzo jak szczery uśmiech na buzi mojego chłopaka:) Nic mnie tak nie uspokaja, jak ciche tony serca, które słyszę wtulona w niego... Najlepiej wysypiam się z nim, może dlatego, że wtedy nigdy nie jest mi zimno.
Potrafi wszystko ugotować (ja jestem w trakcie własnych kuchennych eksperymentów, nie zawsze jadalnych).
mogłabym o moim T. pisać i pisać:)))

to chyba nazywa się miłość. I właśnie dlatego z nim jestem.
wrocia   
lis 22 2007 re :'(
Komentarze (0)
wstałam o 6, bez śniadania poszłam na 3 godz na cholernie nudny wykład. wyspany pan T. dołączył do mnie. po wyjściu z piekarni:

ja:daj mi pączka
on: jakiego?
ja: wiedeńskiego
on:nie mam( i szeroki uśmiech)
ja: no daj!
on: nie mam(uśmiech)
ja: no to już nie chcę...

za to się znów na mnie obraził. nie odzywaliśmy się przez całe zakupy i powrót do domu.
mam tego dość. niech już wraca. i to dzisiaj.

pomyślcie o mnie przez chwilę, żebym miała moc to skończyć....
potrzebuję tego...
wrocia   
lis 20 2007 :'(
Komentarze (3)
ja chyba mam go dość. pan T. tworzy wokół siebie "tajemniczą" atmosferę... tylko, kurwa po co? przecież mamy spędzić ze sobą życie a ty taki cyrk:

ja: czy to prawda że to twój najdłuższy związek
T: a po co ci to?
ja: no ciekawa jestem, czy to aż taka wielka tajemnica?
T: tak

pół żartem pół serio.... (później się obraził a teraz usnął)

czy on nie rozumie, że mnie to boli?
czy on nie rozumie, że ja chce być z nim szczęśliwa, ale takie głupie gierki wszystko psują....

o co chodzi??

jest mi źle.


znów są chwile że mam wszystkiego dość..... przepraszam:'(
wrocia   
lis 19 2007 ciąg dalszy
Komentarze (1)
no więc, dalej trwa normalność. powiedziałam panu T. gdy już wytrzeźwiał co mi zrobił. chyba było mu przykro i głupio. znając go dobrze to przemyśli.... dziś podjął inna kwestie. otóż ja jestem na czwartym roku studiów, mój chłopak pracuje, nie ma matury. czasem chyba mi zazdrości, wypomina, mówi że i tak nic mi to nie da jak zrobię mgr.... cóż. nie trzeba chyba tego komentować. po studiach zastanawiałam się zeby robić doktorat , to stwierdził ze prędzej zrobi mi dziecko. heh. zmiana tematu. miałam cięzki dzień. napisałam zaliczenie z jednego z przedmiotów. niewiem jak mi poszło. jutro się dowiem. musze chyba pracy poszukać, może wtedy moja mama wróci z zagranicy. cały czas mam doła. podobno nazywa się to "depresja utajona" nie chce iść na leczenie, jestem zdania że mnie to nie zbawi, ale chyba by zbawiło....cierpie z wielu dziwnych powodów no i ta powracająca myśl o śmierci. przepraszam Meg za te sms, ale nie miałam sie komu wtedy wygadać i o tym wiesz. czasem mam wraże nie że o wiele lepiej rozumiecie mnie Wy co to czytacie niż realni ludzie... co tu gadać. idę spać.
wrocia