Archiwum 08 listopada 2007


lis 08 2007 strach
Komentarze (2)

jak większość ludzi w anonimowym blogu chciałabym się pozbyć i wyrzucić z siebie to co najbardziej mnie męczy.

 

mam kilka problemów o których najczęściej wstyd mi mówić. jednym z nich jest strach.

mało kto z moich przyjaciół wie że boję się prawie wszystkiego. boję się ciemności. zawsze i wszędzie. tylko raz nie bałam się chodzić po Gorcach w nocy ale było to spowodowane tym,że podczass marszu się ściemniło i jakoś się z ty oswoiłam.

boję sie burzy. to chyba taki dziecięcy strach, niewiem dlaczego z tego nie wyrosłam... 

boję sie przejeżdzających obok mnie samochodów, powody tego są najróżniejsze...

boję się ciasnych pomieszceń. do takich w których musze schylić głowę mam bardzo duże opory żeby w góle wejść

boję się ludzi. boję sie i reaguję płaczem jak ktoś na mnie krzyczy. ktokolwiek. boję się tłumu i mijających mnie ludzi.

niewiem dlaczego tak jest.

często tu płaczę i też nie wiem dlaczego.

 

 

 

wrocia   
lis 08 2007 ....
Komentarze (0)

chyba mam kryzys. nie poszłam na zajęcia... bo mi się nie chiało.

dlatego wezmę się za opisanie weekendu. byliśmy w Sudetach naszą stałą ekipą. początkowo myślałam że po kłótni z panem T. pojadę sama ale jednak pojechaliśmy razem. i tu dopiero się działo. przez pierwsz dwa dni to po prostu wielka miłość. przytulanki, buziaczki, czółe słówka. sielanka na całego. było tak pięknie. w drugi dzień mieliśmy zdobywać kolejny szczyt. nawet pogoda była w miarę, pomijająć jesienną szarugę. czułam sie słabo. wszyscy moi przyjaciele wiedzą jak to ze mną jest... i w końcu nie weszłam na szyt, wróciłiśmy częscią grupy do ośrodka (jednak A. i M. bohatersko zdobyli szczyt- czego chyba trochę im zazdrszczę). w czwórke -ja, pan T., Meg  i miłość Meg (Dziorek)- zrobiliśmy kolację. bardzo chciałam się wykąpać, a tu jak na złość coś się popsuło i nie było ciepłej wody. powiedziałam panu T. że jestem zmeczona, a on.... się obraził!!! wyobrażacie to sobie?? no i miłośc prysła jak bańka mydlana. skończył sie na tym, że pan T. razem z Dziorkiem schlali sie, aż wstyd na cały ośrodek, bo kąpali się o 2 w tej lodowatej wodzie, głośno komentując. zbyt głośno. po chwili pan T. przyszedł do mnie i powiedział że to dla mnie się wykąpał(!) i był taki skruszony... złość trochę mi przeszła. rano trzeciego dnia wracaliśmy z panem T. na stopa do domu. coś się tam dąsał, ale w końcu doszliśmy do porozumienia. wróciłam do mojego ogromnego miasta studenckiego.

 

wrócę do tej drugiej nocki. dużo mi pan T. powiedzał, tak jak zawsze ma problem z mówieniem tego co  myśli, tak wtedy się otworzył. mówił, że przecież jest nam razem dobrze, że oboje popełniamy błedy i razem się na nich uczymy. 

teaz jestem daleko. pan T. jest w pracy. tesknie za nim, brakuje mi go.

chyba będę zmuszona uśpić mojego psa. nikt o tym jeszcze nie wie. z bólem serca o tym myślę. wczoraj znowu spuchł. zawsze muszę go targać ze sobą. zam go od szczeniaka, przy mnie uczył się jesć, podnosić łapę do sikania, zostawać sam w domu . jest dla mnie jedną z najważniejszych istot na tym świecie. ale on się męczy i ja się męczę. będę płakać tydzień i mi przejdzie. takie niestety jest życie.... 

wrocia