Archiwum 13 listopada 2007


lis 13 2007 moje nowe motto
Komentarze (0)
"nie bierz życia zbyt poważnie... i tak nikt nie wychodzi z niego żywy..."
wrocia   
lis 13 2007 miłość,a ja cierpię...
Komentarze (0)

w piątek mamy z panem T. kolejny miesiąc "bycia razem" (jak to się ładnie mówi).

 

wczoraj to ja na moment popsułam humor.

Pan T. mimo choroby i tego, że w końcu jest na urlopie posprzątał mi kuchnię (w poniedziałki jest moja kolej w grafiku), mój pokój i też wynikającą z grafiku łazienkę. ja w tym czasie siedziałam na zajęciach. jak wracałam zadzwonił do mnie i powiedzał ,że siedział z moją wspólokatorką i pili herbatę. Grrrrr... tu moja straszna zazdrość wzieła górę. przyszłam z fochem. źle zrobiłam. ale jakoś to później przegadałam. 

cóż... pan T. jest moją miłością. cieszy mnie to. teraz, jak już wszystko wróciło do normy jestem przy nim spokojna i po prostu szczęśliwa. wystarczy, że oglądając film leżymy na łóżku i dzieli nas kilka centymetrów, to mam wrażenie, że on jest tak daleko. jak pan T. się uśmiecha czuję się jeszce lepiej:) 

ale sama nie potrzebnie psuję... trzyma mnie jakaś dziwna cenzura. nie potrafię wykazać tej radości życia, którą znaja moi przyjaciele. czegoś się boję, wiem i wszyscy, co czytaja tego bloga też wiedzą, że wielu rzeczy sie boję, ale tu chodzi o coś innego. ja chyba boję się że go stracę.  czasem było tak blisko, ale ja chcę z nim być! pomimo wszystkich jego wad i fochów, docinek... teraz pan T. siedzi w pociągu do Katowic. ja już za nim tęsknię, chociaż wyszedł odemnie dwie godziny temu. wiem, że wróci jak najszybciej. może będzie o 18? było by super. juz nawet sprawdziłm pociągi z katowic:D  

od TERAZ wprowadzam do mojego zycia NORMALNOść    

 

 

trzymajcie za mnie  kciuki!

wrocia   
lis 13 2007 mój Filipek
Komentarze (0)

pan T. jadąc na urlop zabrał mojego maleńkiego, pancernego syneczka Filipka. teraz po stracie pieska zastanawiałam się czy nie ściągnąć Filipowskiego do siebie na stancję, ale wiem że razem moim chłopcom jest dobrzeUśmiech więc co tu poprawiać? ja chyba nie miałabym tyle czasu dla mojej gadzinki.

odnośnie... Filip mieszka u mnie w misce, jednak jego instynkt nie śpi. cały czas się tłucze i chce wychodzić. teraz mój ukochany pojechał na śląsk załatwiać sprawy, wstałam żeby zrobić mu kawę, patrze a Filipa nie ma w misce. siedział za szafą no i na pewno tam spał... ale pan T. go wydobył (wie że się martwię, bo Filippo zapewne by sobie pospał i wylazł).

jedno z moich największych marzeń- spełnione:) mam zółwia 

wrocia