Komentarze (1)
moje codzienne przygody z życiem
cały dzień tesknoty został nagrodzony tym że znów pokłóciłam się z panem T. często się kłócimy. nasz związek który myślałam, że będzie trwał wiecznie po prostu się rozpada. pan T. oskarża mnie o wszystko, nie ważne czy to moja wina czy nie. jestem jak ten worek treningowy, na którym można się wyżyć kiedy ma się zły humor. to jest straszne. jest mi z tym bardzo źle. ja wiem że to już koniec, chociaż niewiem w jaki sposób to zakomunikuję panu T.
mieliśmy w góry jechać. chyba nic z tego. wyjazd organizują moi znajomi więc może pojadę sama. zastanowię sie jeszcze nad tym. kocham góry i chyba wolałabym kurować sie na zdrowie niż kisić sie w domu we własnychmyślach nie zawsze zgodnymi z ogólnie obowiązującymi zasadami...
rano zjadłam na szybko hamburgera na mieście, to dla równowagi na kolację wcinam rybę, bo to zdrowo. na obiad był bigos. babcia Michała zrobiła. przepyszny. :)
jako że dzisiaj sobota poszłam na basen. czas spędzony w saunie i w dżakuzi (nie mam pojęcia jak to sie pisze poprawnie) minął za szybko... ale czuje sie o niebo lepiej.
przemyślałam swoje wczorajsze zajęcia w szpitalu i doszłam do wniosku, że musze wziąć sie w garść! w końcu kiedyś to ja będę musiała ludzi ratować. od mojej decyzji będzie zależało życie. chce to robić i będę to robić. myśle, że po studiach nie skończę kariery naukowej, chciałabym zacząc prace w karetce i może otworzyć przewód doktorski. pan T. powiedział, że prędzej zrobi mi dziecko, niż pozwoli do końca życia zakopać się w książkach. on wie, że chce mieć dzieci i że ten argument jest dla mnie bardzo przekonujący. co do ciąży. ostatnio wkręciłam sobie, że mam pierwsze objawy ciąży, ale to pewnie mi sie zdaje. szkoda.
wróciłam troszke zmęczona....
kolejne zajęcie w szpitalu. dobrze. jestem medykiem z własnego wyboru, jednak dzisiaj miałam problem z diagnozą pacjenta. wiem, że jeszcze nie musze umieć wszystkiego, ale jest mi źle, że nic innego, jak dałam ciała bezradnie patrząc na asystenta, nie potfafiąc wydukać z siebie ani słowa. czapa.
na weekend zostaje w moim mieście studenckim a w poniedziałek jade do domu. tam spotkam sie z panem T. pan T. to mój chłopak jedyna moja ostoja na tym świecie, chociaż czasem potrafi mnie nieźle zdenerwować. nie doczekam sie chyba spotkania.